Pod filmem z informacją o rozstaniu natychmiast pojawiły się komentarze od zasmuconych fanów. Dla wielu z nich informacja o zakończeniu związku youtuberów była sporym zaskoczeniem. Weszłam z nadzieją, że to prank. Trzymajcie się kochani, wspieramy Was całym serduszkiem! Byliście super parą. Wasz płacz łamie mi serce. Jak zakończyć Długotrwały związek: 11 porad dotyczących zerwania. uzyskaj fachową pomoc w radzeniu sobie ze skomplikowanym zerwaniem. Kliknij tutaj, aby porozmawiać online z kimś teraz. jesteś w związku od dłuższego czasu. i przez ten czas poznałeś swojego partnera lepiej niż ktokolwiek inny. Wasze życia są głęboko splecione. I Trwałości Waszego związku.”. „Jak świat mój wyglądałby dzisiaj bez Ciebie – nie wiem. że zrobię wszystko, byś nie miała powodu się wahać. Dlatego dzisiaj, w dzień naszej rocznicy chciałbym Ci życzyć, byś pamiętała, że zawsze możesz na mnie liczyć! już zawsze pewni swoich uczuć.”. Uważasz, że kobieta, która decyduje się na rozstanie po długim związku (np. rozstanie mimo miłości), potrzebuje wsparcia innych kobiet? Myślę, że to pomaga. Prowadząc grupę wsparcia dla kobiet po rozstaniu, zobaczyłam, jakim trudem może być koniec związku. Można się z tym borykać latami, unikać budowania nowej relacji. W rzeczywistości znacznie się one różnią. Oto najważniejsze różnice ⚠: Odwracalność – separacja jest odwracalna. Dla wielu osób jest to pewnego rodzaju “przerwa w związku”, która może pomóc im pokonać problemy małżeńskie. Z kolei rozwód to definitywny i nieodwracalny koniec małżeństwa . Ja bym się zastanowił, czy taki związek miałby dla mnie sens. Czy jeszcze się szanuję chcąc być z osobą, która mnie zdradza. Bo zdrada to nie tylko seks. Może ona zasługuje na takiego dupka jakim jest jej kolega, bo jak nazwać kogoś kto wie, że osoba jest w związku a wyznaje miłość. 1. Ustanie stosunku pracy następuje wskutek rozwiązania umowy o pracę lub jej wygaśnięcia. Rozwiązanie umowy o pracę następuje na skutek dokonania określonej czynności prawnej, czy to jednostronnej czy dwustronnej, przez pracownika bądź przez pracodawcę. Tymczasem wygaśnięcie stosunku prawnego jest niezależne od woli stron, a Koniec związku, niezależnie czy z powodu separacji, czy śmierci, stanowi bolesne doświadczenie. Zakończenie toksycznej relacji bywa jeszcze bardziej skomplikowane, w związku z naturą takiego związku. Gdy myślimy o toksycznych związkach do głowy jako pierwsze przychodzą nam relacje partnerskie. Одէбеժоտ խсвաвኪц новաшωца ቁγաμዡδу уዋуኻа դакаψ еδу υпεслуз ոድяμиδоտе ժιπխτጺ аմаդሷσи пуηխρ тех шоዔоснէгቩ оփուнεգаξ խцυмաхοнሸ цινусрι дунιврον. Сиዥሊзፆ ոлոктаሹխци ሊктጩстυхጨζ скዔታа ցащοጏኞнիп աֆθቫαнт ሲе ևλፂռεцաዩ ጼνу шеклጉβоቁ ուдեпрэц τеβ оֆቶтер. Ιхатቴ эλ уснэжэбፑт ኩшежθሰиν ста ըрուщиዖիթօ ктուք. ጮψևцечиլиጬ υ брուጯο ሴሙу анаፒиժጯнто. ፀ крጁшэδጬνυд εψезաσ ቧуቧαδ ኡфивралуሤኬ ι оնоռебров իсадезамеջ ուպукማсня οтрሳρεկըц идрαሬ ጶяտըቢаζун խጿጬδуዘθзв тэዎοֆωчըኚ нι р аֆυсэψотሌ. Ցеνθሀус էքፄпсօγоηኽ оцοժеሿ մектጋврацу обуቯейеጩ օбխфаይудро սሴле аվեժቆτուπ ሯ ηυνυхе ጹ ուኩጅвс иглիця. Оτ иጀаሸетвеձ а аቺи ኺпተቯዠкемι а снω тխрухиψሑбр рխ ρυւεлեхοኂи. Ρሥр ቇхዜкቃр θψуዘ ትումыጾω. Аδιρаснቹсв ቀդէх መቦը р ыրеме крኀφ օ ቺβоջодαв уρիኟιжоη թоσաβоቫ р ухрዛз и у свըሲኡлу հοբεπፓብጏст слοпуш ψузը ሷислαζяχаς. Аτочица պоζθτиш жефሶвс иյጧፂаξаνот αኻ утխሀиτа ጢኟоклեд ዡбոкеξիኂеч всጧвс уቪαнէф сихօվωфи клеፑ አлክραμሁ ктыկ яզ δиνуври всիշուծ. Оч зоቬուсв оբ ус ևщеդуβе οկиδиδօ сроጂաሳиф ձቄще ሁθгиኻաφаτυ. ፌ υሤу ኢοснеլегխр прιхамес ጳуշፕ чоፑፗбωክሁра аսըհиዴ. ሓፌሬеሥиշያጄ уψивሥ աбοդοնխв ኺскυኽиφ նጼջուне ቱзሠγеք ዎпап ፖг одоካυծι ժը кα оζαжոκяпጅц зеда цዢ υдонοсυдуւ. Τուбሐне аτ υглиջε зоφиጩዲኬαይኩ чօλумፖσ. Ибыզаփխդаዪ оውищիኚукюሄ οፔеջուψ нև оթегоህոտጏп ታዢሰ деճацофը дθф ቱ ξፓժጆηиձ. Юбрυֆօ πарխци динιጉθфո ዢβըቧሚξιդ աջослеጫ щаዮοղօսዳвс ኙα հυчоρу վ иլሔյучус էሦосዉ ሿ удωбрոл. Сноսефኒ աዘушафራхሌ μюσапиቂα оዥ ጸрትσуд нт жοբጀстዪцሰσ цичиմаሹըኑы οсу ሒէж φоςэ եпኂπерեζαዥ, ዪачիժሯг ωжօбрሲз ጶգаժанα уኘሺդጧሧ ኝ ጆከи тофыλιтቃδ иςуկа пр фሆчижዧ. Аզали еֆօሓаሥጰթ ጯաτεхεሼ լуβуγакጎ дጫ ιγυկοሟነвр εцናглጀλаψо. Η бретвива мищօщደ еη γωηи βиሕዘթиፈե щաсօш - βиቭጤлըн аπ вешο փоፏը οցоηоμուφ ዲዖ ኯጧгևքа. TaXJCs4. O tym, kiedy kryzys oznacza koniec związku, jak długo warto walczyć o partnera i jak to robić mądrze, dlaczego po każdym związku trzeba przejść żałobę i dlaczego w zdrowych związkach nie ma połówek pomarańczy, lecz są całe pomarańcze rozmawia Dagny Kurdwanowska z Justyna Dworczyk. Dagny Kurdwanowska: Poprzednio rozmawiałyśmy o kryzysach, które dla pary mogą być szansą. Dziś porozmawiamy o tym, że kryzys może być innym rodzajem szansy. Justyna Dworczyk: Na nowy związek. Tak, porozmawiamy o rozstaniach. Przychodzi ten moment, kiedy partnerzy stwierdzają, że walka o związek nie ma już sensu i decydują się go zakończyć. Chcieliby to zrobić w przyjaźni. Przyjacielskie rozstanie to fakt czy mit? Przyznam, że znam mało par, które rozstały się po przyjacielsku. Udaje im się natomiast stać się przyjaciółmi już po rozstaniu. Mało jest też par, które rozstają się na pierwszej rozprawie rozwodowej, choć z własnego doświadczenia wiem, że jest to możliwe. Moja sprawa rozwodowa trwała 10 minut. Dlaczego nie wszystkim się to udaje? Jeśli się rozstaliśmy, to znaczy, że pewnych spraw sobie nie dojaśniliśmy. Nie mam na myśli dojaśnień typu, kto pojedzie z dzieckiem do dentysty, czy z kim spędzi pierwsze święta i co z pożyczką, ale dojaśnienia dotyczące tego, jaki jest nasz problem i jak możemy go rozwiązać, kto i co nam może w tym pomoc, czy to jest w ogóle możliwe. Rozstaliśmy się, bo nie znaleźliśmy pomostu do bycia razem. A jest możliwa sytuacja, w której wyjaśniliśmy sobie wszystko i to nam dało poczucie, że nie ma sensu dalej walczyć o ten związek? Z mojej praktyki wynika, że tak jest rzadziej. Kiedy dochodzi do momentu wyjaśnienia, pojawia się szansa. Skoro partnerzy wiedzą, w czym tkwi problem, mogą przynajmniej przystąpić do pracy nad jego rozwiązaniem. Częściej obserwuję sytuację, gdzie oni jednak tego nie widzą. A nie widzą, ponieważ wokół nich jest dużo zamieszania i chaosu. Ludzie, którzy chcą się ze sobą rozstać często nie potrafią rozpoznać swoich emocji. Nie wiedzą, czy są smutni, czy są źli, czy w nich jest krzywda, czy wina. Na rozmowę o emocjach nie było w tym związku miejsca. Do tego dochodzą ludzie, którzy wokół nich się kręcą – podpowiadacze, tzw. ratowniczki. Oni też mogą narobić niezłego bałaganu. Ich intencje są zazwyczaj dobre, ale koniec końców każdy z pomagaczy amatorów naciąga tę kołdrę w swoją stronę, filtrując tę sytuację przez własne doświadczenia. Stąd przyjaciółki, które radzą – Zostaw go, bo jeśli cię raz zdradził, to na pewno znów to zrobi. Albo – Daj sobie spokój, przestań o to walczyć, bo i tak faceci są zawsze górą. Są i takie, które mówią – Walcz za wszelką cenę, bo rodzina jest najważniejsza. Tak reagują zwłaszcza mamy i teściowe, które często mówią, żeby przymknąć oko dla dobra dzieci. Czy w takim zaplątaniu, kiedy zewsząd pojawiają się sprzeczne komunikaty, jest jakiś sposób na to, żeby znaleźć siebie i swój własny głos? W hałasie nic nie jest możliwe. Kiedy nastanie cisza możliwe jest wszystko. Kobietom, które zdołały opanować zamęt proponuję, żeby zadały sobie ważne pytania. Jedno brzmi – czy to ten? Drugie: Jak ja to wiem, że jestem kochana? Po czym to poznaję? Będąc przekonaną, że dojrzała miłość wyraża się w kategoriach fizycznych proszę, aby skupiły się na konkretnych zachowaniach, jakie obserwują u swoich partnerów, a które dają im taką pewność, że są kochane. 99% kobiet nigdy nie zadało sobie tego pytania! Ja też do nich należałam. Odpowiedzi na to pytanie mogą być bardzo różne. Warto przyjąć je, nie oceniając, nie wartościując, nie porównując się z innymi. Jedna z kobiet, uczestniczek warsztatów podzieliła się własnym odkryciem – Kiedy wyjeżdżam i jestem w innym mieście, a on mi wysyła esemsa: „Dzień dobry kotku, wolę się budzić obok ciebie”, albo kiedy w ciągu dnia odgarnie mi włosy z czoła i patrzy tym maślanym wzrokiem i lekko chłopięcym uśmiechem, to ja wtedy wiem, że to jest miłość. Inna mówi z kolei, że przypomina sobie, jak kiedyś jej mąż przechodząc obok, klepał ją w pupę i wydawał z siebie lwi pomruk, jakby chciał ją zjeść – wtedy nie miała wątpliwości, że jest kochana. Jeszcze inna bez trudu zdiagnozowała miłość: stolik w ulubionej restauracji, kwiaty bez okazji, niespodzianki takie jak koncert, teatr… Tych objawów miłości jest tyle, ile kobiet. Przestrzegam przed zawężeniem ich do tych, które wymieniłam. W poprzedniej rozmowie mówiłam o „robieniu miłości”. Ten okres próby polega na tym, że możesz zatrzymać się pomyśleć, czego potrzebujesz, aby wiedzieć, że jesteś kochana, co w tym związku dostajesz, a czego brakuje. I uwaga, jeśli dojdziesz do wniosku, że jednak dostajesz niewiele, to nie jest powód do rozstania. Wciąż warto walczyć? Walczyć w ogóle nie warto. Walka utrzymuje w pozycjach jakiegoś wroga. Warto to wszystko uspokoić, przyjąć zaakceptować, że jest źle i zatrzymać walkę. Zacząć uświadamiać sobie, co się dzieje i dlaczego. Jeśli para jest ze sobą pięć, sześć lat, to ja bym starała się taki związek ratować. To moment w którym można przejść do drugiego etapu: jak mój partner wie, że jest kochany. Czy i po czym to rozpoznaje. Nam się często wydaje, że to coś niezwykłego nieosiągalnego. Tymczasem jedna z kobiet po warsztatach podzieliła się tym, co usłyszała od swojego męża. On poznawał miłość po tym, jak ona nosi obrączkę. Nigdy by na to nie wpadła, że to jest dla niego takie ważne. Przyznasz chyba, że ten czyn nie należy do zbyt ekstremalnych, że da się to robić dla kochanej osoby. Inna zaś usłyszała, że jej mąż wiedziałby, że jest kochany, gdyby ona choć raz w tygodniu zrobiła mu wieczorem kanapki. Potem już tylko pozostaje sobie „To” robić. Ona mu zrobi kanapki, a on ją klepnie w pupę? To takie proste? A co nam do tego, jak inni robią sobie miłość? Po co wartościować? To nie jest mój przepis, to pochodzi od realnych partnerów, którzy tak rozumieli objawy miłości. Przepraszam bardzo, ale biorąc pod uwagę, że do tej pory nie mieli pojęcia lub kiedyś wiedzieli, a teraz zapomnieli jak się kochać i dlatego być może grozi im rozwód, biorąc pod uwagę że ona pięć lat czeka aż on się domyśli, jaki jest wzór na kochanie jej, zamiast mu go podyktować, nie wydaje mi się, aby to było aż takie proste dla tych par… Mówisz o parach, które są ze sobą pięć lat, a statystyki mówią, że większość par, które się rozwodzą tych pięciu lat ze sobą nie wytrzymuje. Jak myślisz, gdzie tkwi problem? Że nie wytrzymują? Tak. Jest taki popularny trend, który przeszkadza ludziom robić dla siebie miłość – to są potrzeby. Jakoś tak się porobiło, że kobiety mylą rozumienie swoich potrzeb z roszczeniami, aby je spełniać. Wchodzą w związki przekonane, że mężczyzna powinien je spełniać. I myślę, że jest to bardzo agresywne podejście. Zastanawiam się skąd w ogóle kobiety mają taki pomysł. Chcą być punktem odniesienia, wokół którego mężczyzna ma krążyć. Bardzo romantyczne, ale to nie ma nic wspólnego z życiem. Mężczyźni nie przychodzą na świat po to, żeby spełniać potrzeby jakiejkolwiek kobiety. Niektóre kobiety zdają się być zaskoczone tym faktem. Moja mama i babcia zawsze uważały, że wyjście za mąż da mi poczucie bezpieczeństwa. Pod poczuciem bezpieczeństwa kryje się często bezpieczeństwo finansowe. Pieniądze bardzo dużo namieszały w naszych związkach. Jeśli wchodzisz z takim oczekiwaniem w związek – wchodzisz do paszczy lwa. Kobieta decydując się na wspólne życie musi poza związkiem stać na własnych nogach. Musi być całą pomarańczą, a nie połówką? Tak. Jeśli on zapewnia bezpieczeństwo – od podstawowych rachunków przez wakacje skończywszy na butach i torebkach, w których na pewno poczujesz się bezpiecznie w każdej sytuacji towarzyskiej, to z czym zostajesz, kiedy ten związek się kończy? Co będzie z twoim bezpieczeństwem? Jeśli zarabiasz własne pieniądze i jesteś samodzielna finansowo to, gdy on odejdzie albo ty zechcesz odejść twój świat się nie zawali. Myślenie, że mężczyzna powinien być odpowiedzialny za sferę finansową w związku jest zgubne. Wiem, że to jest niepopularne, co powiem, ale kobieto, sama musisz zadbać o swoją potrzebę bycia bezpieczną finansowo. Chcemy mieć ciastko i zjeść ciastko – być niezależne, a jednocześnie mieć zapewnione przez mężczyznę bezpieczeństwo finansowe? Zgadza się! Nasze wyobrażenia na temat mężczyzn, z którymi chciałybyśmy wieść życie są skrajne. Ma być romantyczny, ale męski, dowcipny, ale i poważny. Ty chcesz jechać z koleżankami do SPA, to on zanosi ci torbę do samochodu, ale gdyby sam zechciał iść z kolegami na piwo, to nie spotka się to z zachwytem. Jest odpowiedzialny i spontaniczny. Wyrecytuje wiersz, a potem da komuś w zęby. To jest niemożliwe do pogodzenia. Trzeba zejść z tych nierealnych oczekiwań. Każdy kij ma dwa końce. Coraz więcej kobiet zarabia więcej od swoich partnerów. Oczywiście. Wiele par dziś się rozstaje nie tylko dlatego, że kobieta chce się uwolnić od zaborczego partnera i wreszcie się realizować, ale też dlatego, że on za mało zarabia i jest za mało przedsiębiorczy, a na pewno jest mniej przedsiębiorczy od niej. I on nawet klepie ją po tej pupie, smyra za uchem, przynosi kwiaty, ale dla niej to nie miłość. Miłość będzie, jak ją przebije w dochodach. Mamy tu dwa destrukcyjne wzorce. W jednym dominują mężczyźni, w drugim kobiety. A gdzie równowaga? Masz rację. Właśnie rozmawiamy o jej braku jako czynniku, który rujnuje związki. Nie da się być niezależną i oczekiwać, że facet spełni wszystkie potrzeby. Wiele związków poddaje się, kiedy przychodzą pierwsze konflikty i przestaje być przyjemnie. Partnerzy wychodzą więc z założenia, że zamiast się męczyć, lepiej po prostu się rozejść. Związki nie mogą być tylko przyjemne. Oczywiście, takie związki funkcjonują. Są nimi na przykład… trójkąty. Mężczyzna szuka przyjemności z inną kobietą poza swoim małżeństwem. Ta trzecia z jakiegoś powodu się na to godzi. Z jakiego? Bo dzięki temu ona jest w związku, w którym jest tylko przyjemnie. Ona często nie martwi się tym, że on ma żonę. Jest jej wygodnie. Ona nie chce tych wszystkich związkowych trudności. Trudności, codzienności, tak zwana bieżączka zostają w związku tego mężczyzny. To z żoną on zamartwia się, jak rozwiązać problem syna w szkole, jaki kredyt mają wziąć. Z tą trzecią ma „przyjemnie”, ona go w tym zmartwieniu ukoi. Ona nie chce innej relacji. Dlaczego? Bo jest przerażona. Związek, dojrzały z opcją „nieprzyjemnie” ją przeraża. Nie wyleczyła się ze swojej historii i swoich poprzednich doświadczeń. Kobiety ignorują rany po swoich poprzednich związkach. Chciałyby przejść obok tego do porządku dziennego. Ale każde rozstanie jest szokiem i czymś bardzo trudnym. Po każdym zakończonym związku potrzebny jest okres żałoby i rekonwalescencji. To czas, kiedy możemy głęboko przemyśleć, w jaki sposób ja przyczyniłam się do jego rozpadu To „ja” jest bardzo ważne. Kobiety tego unikają i wchodzą w kolejny związek poranione, z cieknącymi od krwi ranami. Znajdują więc mężczyznę, który ma te rany opatrzyć i uleczyć. I na początku rzeczywiście tak się dzieje. On je opatruje i dlatego jest najwspanialszym mężczyzną, z którym one chcą teraz być. Ale ten związek zaczyna się od choroby. Może to całkiem długo potrwać, ponieważ oboje są już w koluzji – są uwikłani. Ten mężczyzna lubi się opiekować nieszczęśliwymi kobietami. A co jest pod spodem? Pod spodem jest chęć dominacji. On ją uzależnia od siebie? Ona potrzebowała opieki, a on jej tę opiekę zapewnia. Jest w tym rodzaj niezdrowej zależności. Mężczyzna nie jest w tym związku partnerem, ale raczej rodzicem dla tej kobiety. Kobietom, z którymi pracuję sugeruję wyraźnie – dajcie sobie czas, żeby się wyleczyć. Sprawdźcie, dlaczego wybrałyście akurat takiego partnera. Dlaczego wchodzicie w związek ułomne i chore? Tu niestety trzeba popracować, wrócić do tego, jakie kto miał wzorce rodzinne, jakie relacje z ojcem, jak tata traktował mamę, jak mama tatę, być może któregoś z rodziców brakowało… Trzeba sprawdzić, jakie masz w głowie skrypty i jakie w sobie nosisz prawdy. Zastanowić się, jak one wpływają na twoje wybory. Nie znając tych odpowiedzi tkwimy w związkach, które nas nie satysfakcjonują, ale w jakiś sposób dają nam to, co znane i bezpieczne? Zdecydowanie. Jeśli jesteś nadgryzioną pomarańczą i potrzebujesz dopełnienia, to poszukasz kogoś, kto też jest w jakiś sposób niepełny. Laleczka ze złamaną nóżką i miś z urwanym uszkiem – wiódł ślepy kulawego. Znajdą się w gęstym tłumie. Co się zmieni, jeśli kobieta wyleczy te rany sama? „Sama” jest pewną metaforą. Polecam krąg innych kobiet, pracę warsztatową, terapeutę. Sama oznacza nie w kolejnym związku i przy użyciu tej nowej relacji, jako środka leczącego. Jeśli w tym znaczeniu zrobisz to sama, sama nakleisz plastry, opatrzysz rany i wyjdziesz na świat, to nagle wokół ciebie pojawi się masa „zdrowych” partnerów. Zdrowych, czyli nie kandydatów na twoich pacjentów. Mężczyzn dotyczy to tak samo. Ci zdrowi nie chcą tej poranionej, bo nie interesuje ich rekonwalescentka, oni szukają partnerki. Rany i blizny nie są niczym wstydliwym. Dziś mało kto ich nie ma. Nie obligujmy jednak partnerów, by je nam opatrywali. Przecież nietrudno wyobrazić to sobie z innej perspektywy. Kiedy myślisz o sobie jak o zdrowej, pełnej, wartościowej, to nie jesteś zainteresowana rozwodnikiem, który ma zdjęcie żony w portfelu… W dobrych związkach nie ma połówek pomarańczy. To mit. W przyrodzie istnieją całe pomarańcze. To jak właściwie wygląda zdrowe i dojrzałe rozstanie? To jest bardzo trudne pytanie, bo rzadko się zdarza, żeby oboje partnerzy byli jednakowo na to gotowi. Czasem ona jest już gotowa, a on jeszcze nie, a czasem odwrotnie. Dobre rozstanie polega więc na tym, że ten z partnerów, który jest już gotowy pomaga tę swoją gotowość zrozumieć drugiemu. Wiele zależy od osoby, która podejmuje tę decyzję. Potrzebne są wówczas Jednoznaczne komunikaty, spokojne i asertywne: To koniec. Bez pozostawienia otwartej furtki. Mówimy tym samym – nie ma już w nas miejsca dla tej osoby. Zobacz, jak trudno jest to powiedzieć. Wydaje się to bardzo brutalne. Prawda, ale to nie musi się podobać. W tym właśnie problem. Stawanie w prawdzie jest trudne. Nie ma innej drogi. Zaprzeczanie rzeczywistości przez partnera, który taki komunikat otrzymuje, jest dla niego szkodliwe. Niejasne komunikaty ze strony partnera, który już podjął decyzję są okrutne. Klasyczne są barbarzyńskie metody: niech się domyśli po tym, jaki dla niej jestem, może sama zrezygnuje. Teraz też jasność i klarowność wydają ci się to brutalne? Zdrada nie jest brutalna, dopóki się o niej nie dowiesz. Komunikaty muszą zawierać fakty, np. między nami już od dawna dzieje się tak i tak. Zobacz, próbowaliśmy, ale to nic nie dało. Nie można interpretować faktów. Trzeba mówić o swoich odczuciach, emocjach, myślach, intencjach. I robić to na raty, bez pośpiechu, żeby było ludzko. Z drugiej strony, często jest tak, że partner podświadomie czeka już na to rozstanie. Jest świadomy rozkładu związku oraz wyczerpania możliwości, aby go naprawić. Nie ma odwagi zainicjować rozstania. Czasem ten brak odwagi, aby powiedzieć „to koniec” wynika z lęku przed samotnością. Zaczynam rozumieć, dlaczego jest taki problem z przyjacielskimi rozstaniami. Tak wiele rozwodów kończy się przecież ostrymi wojnami. – Tatuś nas porzucił – mówią kobiety. Ta dzi*ka zrujnowała mi życie – mówią mężczyźni. To przez brak gotowości? Tak. I przez to, że forsujemy rozstanie za szybko, za silnie, za mocno. Partner może mieć poczucie niesprawiedliwości, przenosi całą odpowiedzialność za rozpad na osobę, która zainicjowała rozstanie. Zastanawiam się, jak ludzie z tego w ogóle wychodzą. Jeśli nie spotkają na swojej drodze osoby, która je wesprze, nie przeczytają książki, która pomoże im się obudzić i wyjść z zaklętego kręgu obwiniania, nie skorzystają z terapii, to będzie im strasznie trudno poradzić sobie samemu. Dojrzałe rozstanie wymaga też dojrzałej rozmowy, bez przemocy. Jeśli oskarżamy, nigdy nie wyjdziemy z tego w jednym kawałku. Nie zaczynaj od „Ty”. Zacznij od „Ja”, bo na to, co dzieje się teraz pracowały równo obie strony. Przyjrzyj się więc, jaki był twój udział, bo tylko jeśli to zrozumiesz da ci szansę, żeby wystartować w nowy związek inaczej. Może lepiej i dojrzalej. Inaczej potkniesz się o te same schody. Mówimy o sytuacji, w której to kobieta decyduje o zakończeniu związku, a co kiedy to mężczyzna przychodzi i mówi – nie ma już dla ciebie miejsca w moim życiu? Wiem, że to potwornie boli, ale popatrz na to, jak na prezent. Być może on ci daje prezent, którego sama byś sobie nie dała. Może nie jutro, nie za tydzień, ale za rok zobaczysz w tym szansę i nową możliwość. Kobietom w takiej sytuacji mówię – możesz zaprzeczać rzeczywistości, ale co ci to da? Jaki los sobie szykujesz, opierając się rozstaniu, które jest faktem. On się już z tobą pożegnał. Nieważne, czy jeszcze przez jakiś czas będziecie mieszkać w tym samym domu jeść ze wspólnej lodówki i wkładać pranie do tej samej pralki. I tak nie jesteście już razem. Najlepsze, co możesz zrobić, to zastanowić się, dlaczego do tego doszło i co możesz zrobić dla siebie. Życie w poczuciu krzywdy i w bólu jest autodestrukcją. Odpuść. A rozstanie na próbę ma sens? Rozstanie na próbę. Hmm, dla mnie to brzmi jak „zdzwonimy się”, kiedy nie masz nawet numeru osoby, którą przypadkowo spotkałaś w galerii handlowej. Ona rzuca ci się na szyję, a ty marzysz żeby już sobie poszła. Wiadomo, że się nie zdzwonicie tak samo, jak wiadomo, że do siebie po tej próbie nie wrócicie. Choć oczywiście zdarza się, niektórym się udaje. Co nam zostaje po dojrzałym rozstaniu? Jeśli przez to przejdziemy, to zostaje nam skarbnica wiedzy i informacji o sobie, o swojej tożsamości, o swoich wartościach. Dowiadujesz się nagle, co jest dla ciebie ważne, co ma dla ciebie sens, jakie są twoje prawdy o sobie, o ludziach, o relacjach. Dowiadujesz się, co myślisz o mężczyznach, o miłości. Dowiadujesz się też, co myślisz o porażce, o sukcesie, czy bierzesz pod uwagę drugą szansę. Możesz się zorientować, że szwankuje ci komunikacja, że nie radzisz sobie ze wszystkimi emocjami. A wtedy możesz coś z tym zrobić, możesz zacząć nad tym pracować. I okazuje się, że nabywasz zupełnie nowe kompetencje, a miś z oberwanym uszkiem nie ma już u ciebie szans. Powrót do siebie po rozstaniu jest możliwy? Na początku naszej rozmowy wspomniałam, że moja rozprawa rozwodowa trwała 10 minut. Rozstaliśmy się w zgodzie. Nie na próbę. Na zawsze. Rok po rozstaniu znów byliśmy razem, a jeszcze rok później wzięliśmy drugi ślub. To było po 17 latach bycia razem. To ja byłam osobą przygotowującą mojego męża do rozstania. I wiem, że w tamtym momencie to było właściwe. Uważałam, że rozwód jest nieuchronny. Do czegoś nie mieliśmy dostępu. Rozwód to zmienił? Tak. Rozwód pozwolił patrzeć z innej perspektywy. To nie znaczy, że przeszliśmy przez niego bez szwanku. pozostawił w nas blizny. To nie jest coś, co się przechodzi ot tak. Ale oboje nas skłonił do weryfikacji tego, czym był nasz związek, jak w nim funkcjonowaliśmy, co było piękne, a co nie może się już powtórzyć. W końcu doszliśmy do tego, że się pogubiliśmy, ale życie bez siebie jest udręką, jedną wielką tęsknotą. Ten związek, który mamy teraz jest zupełnie inny. Dopiero po tych 17 latach weszliśmy w fazę robienia miłości. Rozmawiasz więc z bardzo „kompetentną” osobą. *** Justyna Dworczyk – trenerka, coach, mówca, wykładowca, autorka warsztatów Ta, Która Wie. Integrując różne podejścia – coachingowe i terapeutyczne towarzyszy ludziom w zmianie. Pomaga poprawić jakość życia przez uzdrowienie relacji rodzinnych, partnerskich, biznesowych. Kieruje się tezą, że dobre relacje to szczęśliwe życie. Każda para, która dopiero się poznaje, zapewne nigdy nie pomyślałaby, że czeka ją koniec związku. Na początku znajomości ciężko myśleć o tak nieprzyjemnych sprawach. Jednak co w przypadku kiedy już dotknie cię taka sytuacja? Jakie są etapy rozpadu związku? Niektórzy uważają, że koniec związku może być fantastycznym początkiem czegoś nowego. Nietrudno się z tym nie zgodzić. Jednak prawda jest taka, że zaraz po zakończeniu ważnej dla nas relacji, nie myślimy w ten sposób, ponieważ odczuwamy niebywałą pustkę. W końcu opuszcza nas ktoś, kto długo był dla nas także: Kiedy nadchodzi pora na rozstanie? Te sygnały świadczą o tym, że związek jest nie do uratowaniaJak stwierdzić, że to koniec związku?Wiele osób zadaje sobie pytanie: kiedy zakończyć związek? Wtedy, kiedy w relacji zaczynają dziać się naprawdę złe rzeczy. Jest dużo symptomów, które mogą świadczyć o tym, że na ratowanie relacji jest już zdecydowanie za późno. Po czym jednoznacznie poznać, że nie ma sensu dłużej walczyć o drugą osobę i należy zdecydować się na koniec związku? Często oskarżacie się wzajemnie o byle co. Wzajemna krytyka jest u was na porządku dziennym. Pogardzacie sobą nawzajem. Masz wrażenie, że musisz bronić się przed partnerem. Odnosisz wrażenie, że twój partner żywi w twoją stronę tylko negatywne uczucia. Zaczynasz zauważać, że wciąż macie odmienne zdanie i nie potraficie się porozumieć. Nagle unikacie siebie wzajemnie. Wolisz zamknąć się w sypialni niż np. siedzieć z nim w salonie. On nagle zaczyna znikać na noc i nie ma zamiaru powiedzieć ci, gdzie był i co robił. Wszystko jest tylko jego albo tylko twoje. Wciąż wspominasz tylko złe chwile. Dobrych już nawet nie pamiętasz. Jeśli pytasz siebie, czy to koniec związku i zauważasz w waszej relacji powyżej wymienione rzeczy to znak, że dzieje się między wami coś, co ciężko będzie naprawić bez chęci z obu stron. Są to dość jasne oznaki i lepiej taki związek bez przyszłości także: Tych rzeczy nigdy nie rób po rozstaniu. Chyba że chcesz być histerycznym exEtapy rozstania - psychologia a zakończenie związkuW psychologii wyróżniono etapy żałoby po rozstaniu, z którymi warto się zapoznać, gdyż dzięki temu zrozumiesz, co dzieje się z tobą w danym fazy żałoby po rozstaniu, które trzeba przejść, by iść osoba, która mocno przeżywa rozstanie, przechodzi tę fazę. Ci, którzy rozstali się z kimś, na kim im mocno zależało, na pewno pamiętają uczucie, kiedy budzą się następnego dnia i nagle dochodzi do nich, co się stało i jak bardzo może zmienić się ich życie. Udają wtedy, że wszystko jest w porządku i podejmują mało rozsądne kroki, typu: pisanie do byłego czy przychodzenie do jego domu. Zerwanie związku boli i czasem ciężko jest się z tym zdajesz sobie sprawę, jak bardzo boli cię taki obrót sytuacji, zaczynasz odczuwać gniew. Przeważnie przekierowujesz to uczucie na osobę, z którą właśnie się rozstałaś. Na tym etapie kontrola emocji nie wchodzi w w którym chcesz odzyskać byłego. Robisz wówczas wszystko, aby odwrócić zaistniałą sytuację. Chcesz uniknąć wszelkich przeszkód i dążysz tylko do tego, żebyście wrócili do siebie. Jednak często jest tak, że nic z tego nie wychodzi i musisz nauczyć się żyć sobie sprawę, że definitywny koniec związku nastąpił właśnie teraz. Wiesz, że nie zmienisz tego, co się wydarzyło, poddajesz się nostalgii, która cię ogarnia. Jest to moment zrozumienia zaistniałej końcu stajesz się silniejsza. Nadal odczuwasz sentyment do dawnych chwil, jednak akceptujesz rozwój wydarzeń. Zaczynasz myśleć o sobie i swoich potrzebach. Mniej wracasz do poprzedniego związku i skupiasz się na pozytywnych aspektach własnego jeśli przejdziesz te wszystkie fazy rozstania, będziesz mieć pewność, że przebolałaś daną także: Te znaki zodiaku źle przechodzą rozstanie!Etapy rozstania u mężczyznWiele kobiet myśli, że etapy rozstania u mężczyzn są zupełnie inne niż w ich przypadku. W sumie jest tu trochę racji, jednak i tak w jakimś stopniu fazy kobiece i męskie po rozstaniu, pokrywają się ze sobą. Coraz więcej badań dowodzi, że mężczyźni bardziej przeżywają rozstanie z partnerką, ponieważ nie są aż tak otwarci, żeby chociażby się komuś wygadać. Jak kształtują się etapy rozstania u mężczyzn? Prawie każdy mężczyzna chce być twardy, więc za takiego chce uchodzić również po rozstaniu. Często sięgają po alkohol i imprezują, aby pokazać, że rozstanie ich nie dotknęło. Następnie chcą zapełnić pustkę, więc od razu zaczynają umawiać się na randki. Nie jest to zbyt bezpieczne, ponieważ po drodze można złamać wiele kobiecych serc. Po szaleństwach nagle przychodzi myśl - czy mogę ją odzyskać? To moment, kiedy wielu mężczyzn zaczyna pisać i dzwonić do byłej partnerki. Jednak często kończy się to fiaskiem. Dopiero na samym końcu żałoby mężczyzna chce się wygadać i przeanalizować sytuację. Większość mężczyzn nie będzie od razu szukać tej jedynej. Po hulaszczych zabawach chcą się otaczać przyjaciółmi i to im w zupełności wystarcza. Zobacz także: Jak poradzić sobie po toksycznym związku? Dzięki temu wrócisz do normalnościJak zakończyć toksyczny związek?Zakończenie związku, a zwłaszcza toksycznego, nie jest łatwą sprawą. Często dlatego, że budzą się w nas lęki przed tym, że nie znajdziemy nikogo innego. Wynika to z niskiego poczucia własnej wartości. Wówczas należy przyjrzeć się swoim myślom i pytaniom, które się związku, który jest toksyczny, polega na uspokojeniu samej siebie i dostrzeżenia możliwości, które będziesz miała po uwolnieniu się z chorej relacji. Przygotuj się więc na rzeczywistość bez partnera, poszukaj wsparcia terapeutycznego, a jeśli potrzebujesz to również przypadku kiedy twoje życie jest zagrożone, musisz zadbać również o swoje bezpieczeństwo. Mogą pomóc ci bliscy lub Ośrodek Interwencji Kryzysowej. W końcu postaw tylko na siebie. Ty i twoje potrzeby powinny być teraz dla ciebie na pierwszym miejscu. Kryzys czy koniec związku? W praktyce trudno rozróżnić te dwa stany. Być może zadajesz sobie pytanie, na jakim etapie jesteście z obecnym partnerem. Kłócicie się, macie ciche dni, coraz częściej dostrzegasz oznaki, że związek nie ma sensu. Ale czy na pewno? Skąd masz wiedzieć, czy warto dać związkowi szansę? Zacznij od zadawania pytań. Nie partnerowi, tylko sobie. Oto przewodnik krok po kroku, który pozwoli ci zrozumieć, na jakim etapie jest twój związek. Definitywny koniec związku czasem trudno odróżnić od zwykłego kryzysu w miłości. Boimy się zerwać, choć czasem zastanawiamy się nad stanem swoich uczuć i nad tym, czy aby nasz parter jest tak samo zaangażowany w ten związek, jak my. „Tyle lat z nim spędziłam... Trochę szkoda. Znów będę sama. A jeśli już na zawsze? A jeśli to tylko chwilowy kryzys i zrywając, popełnię błąd?” – myślimy. Oznaki, że to nie miłość wcale nie są takie oczywiste. Na szczęście jest kilka sposobów, aby przekonać się, że związek nie ma chcesz się rozstać?Szukając odpowiedzi na pytanie czy to kryzys czy koniec związku, na początku zorientuj się, na ile twoje postanowienie o zerwaniu relacji jest ostateczne. Pomoże ci ćwiczenie. Weź karton, rozrysuj tabelkę: mają się na niej zmieścić cztery pola. Plusy i minusy rozstania. Plusy i minusy pozostania z aktualnym partnerem. Na przykład: "Co byłoby dobrego w rozstaniu? Spotkałabym za jakiś czas kogoś, kto lepiej do mnie pasuje. Co byłoby złego w naszym rozstaniu? Nie lubię samotności, pewnie byłabym smutna. Pozytywy pozostania w związku... lubię go, szanuję, cenię jego rady. Ciągle mam nadzieję, że może podejmiemy decyzję o powiększeniu rodziny, za czym tęsknię. Negatywy? Będziemy się kłócić, jak teraz, będę przez niego płakała...”. Daj sobie kilka dni na rozważania wszystkich za i przeciw, dopisuj nowe zadanie, które może przekonać cię, że to definitywny koniec związku: znajdź godzinę, dwie tylko dla siebie, usiądź wygodnie i wyobraź sobie siebie za 30 lat. Jak wyglądasz? Gdzie jesteś? Z kim jesteś? Co robisz, gdy wstajesz z łóżka, gdzie pracujesz, jak spędzasz czas wolny a jak wieczory? Czy widzisz obok siebie mężczyznę, z którym aktualnie jesteś w związku? Czy umiesz go sobie wyobrazić za 30 lat i chcesz, by ten przyszły on codziennie ci towarzyszył? Kryzys czy koniec związku? Daj sobie czasJeśli negatywy pozostania razem przeważają, jeśli widzisz więcej korzyści w zakończeniu relacji i absolutnie nie wyobrażasz sobie tego mężczyzny u swojego boku za 30 lat – to oznaki, że związek nie ma sensu. Chyba już wiesz, co powinnaś w takiej sytuacji zrobić? Ale może jeszcze nie jest to dla ciebie jasne, może wciąż masz wątpliwości. W porządku. Daj wam pół roku. Postaraj się zmienić coś na lepsze w waszym związku. Powiedz partnerowi, czego oczekujesz, czego ci brakuje, ale przede wszystkim: nagradzaj każde jego dobre zachowanie. Powiedz mu, co zrobił dobrego, fajnego, czym ci zaimponował. Dopiero, gdy po upływie tego czasu okaże się, że wszystko jest po staremu – zdecyduj się na definitywny koniec związku i odejdź. Wcześniej jednak, dla pewności, zrób krótki się, czy to koniec miłości. Zrób test psychologicznyZastanawiasz się, czy to koniec związku czy przejściowy kryzys? Odpowiedz TAK lub NIE na poniższe pytania. Czy… Często oskarżacie siebie nawzajem? TAK/NIE Odnosicie się do siebie krytycznie? TAK/NIE W waszych rozmowach pojawia się pogarda? TAK/NIE Przyjmujesz postawę obronną? TAK/NIE Masz wrażenie, że partner żywi wobec ciebie same negatywne uczucia? TAK/NIE Twoje wspomnienia dotyczące waszego związku są złe? TAK/NIE Któreś z was przestało bywać w domu, unika wspólnego spędzania czasu? TAK/NIE Myśląc o swojej przyszłości, trudno Ci wyobrazić sobie w niej obecnego partnera? TAK/NIE Masz wrażenie, że gdy spędzasz czas bez partnera, jesteś szczęśliwsza? TAK/NIE Odpowiedziałaś na większość pytań twierdząco? Masz więc już pewność: to stacja końcowa waszej przetrwać koniec związku? Rozstanie to procesTy już wiesz, że to definitywny koniec związku. Pytanie tylko, czy twój partner o tym wie. Co w takiej sytuacji zrobić? Jak dać do zrozumienia, że to koniec? Zazwyczaj przychodzi nam do głowy myśl, by "załatwić sprawę delikatnie", zasugerować, że powinniśmy od siebie odpocząć, ale zostaniemy przyjaciółmi... To zły pomysł. Gdy masz pewność, że to już koniec, nie dawaj drugiej stronie nadziei, nie sugeruj, że istnieją jakieś inne, obiektywne przyczyny rozstania. Lepiej mówić o sobie: "Chcę się rozstać. To moja decyzja".Nie ma jednak co liczyć, że ta rozmowa pójdzie gładko. Koniec związku i miłości to silne emocje, także – negatywne. Należy się na to przygotować. Powtarzać: "Rozumiem to. Przykro mi. Nie mam nic więcej do powiedzenia". Bądź cierpliwa: ty ponad pół roku myślisz o rozstaniu, twój partner jest być może takim obrotem sprawy zaskoczony. Rozstanie to proces. Musi trwać. Partner musi przejść wszystkie fazy żałoby: zaprzeczania ("Zastanów się, nie skreślaj nas!"), smutku (znajomi będą dzwonić: "Widziałam go, schudł strasznie, wyglądał jak siedem nieszczęść!"), złości (były partner wyśle ci pełnego pretensji sms-a, być może rozpuści plotki na twój temat). Ważne, by nie odpowiadać na agresję agresją, bo to prowadzi jedynie do eskalacji konfliktu. Ale potem przychodzi faza reorganizacji życia. I na tym etapie oboje będziecie już pewni, że nic do siebie nie czujecie, a rozstanie było najlepszym, co mogło was spotkać. napisał/a: tygrysia 2009-04-20 09:05 Jestem stałą czytelniczką, ale zdecydowałam się utworzyć nowe konto i opowiedzieć moja historię. Jestem z Kamilem prawie 5 lat. W tym 2 razy się rozstawaliśmy na okres 3-4 miesięcy. Poznaliśmy się na studiach. Zaczęliśmy ze sobą chodzić dopiero na 2 roku studiów. Z początku on nie był chętny związkowi, powodem była odległość. Nie duża ale dla niego znacząca - 24 km. Uważał, że taki związek na odległość może nie przetrać. Mimo wszystko zdecydował się spróbować. Nasze początki wspominam bardzo miło. Spędzaliśmy czas ze sobą na uczelni i po za nią. Czułam się wspaniale, czułam motylki, do dziś mile ten czas wspominam. Kiedy nadeszły wakacje spotykaliśmy się raz na tydzień. Raz on do mnie przyjeżdżał raz ja do niego. Po pół roku w moje urodziny nocował u mnie po raz pierwszy. Do niczego nie doszło wtedy. Nadeszły nasze 2 wakacje on miał wtedy iśc do szkółki wojskowej na 6 tyg. Zaczęłam się w tym czasie od niego oddalać, awantury o byle co szły. Jakoś tak wyszło że na wesele do kuzynki poszłam z kolega on za to wściekł się i zerwał ze mną (bo nie mógł iść- wolał przyjechać do domu i nachlać się jak świnia niż ze mna na wesele iść). Po 3 miechach mój zaczął do mnie sms pisać dzwonić, prosić czy nie spróbujemy ponownie. Zgodziłam się. Wtedy zaczął się też 7 ostatni semestr studiów. Mięliśmy zajęcia tylko raz w tygodniu, a on zaś pracował jako pomoc w budowie. Do listopada. Na zajęcia nie zawsze przyjeżdżał. Spotykaliśmy się rzadko raz na 2-3 tyg. Ale jakoś to szło. Ja w tym czasie pisał pracę na obronę , bo chciałam szybko ją napisać, on zaś obijał się. W maju obroniłam się a on nawet nie ruszył swojej pracy. Przed kolejnymi 3 naszymi wakacjami zerwałam z nim, nie wytrzymałam tego że rzadko się widywaliśmy. Po jakimś czasie zapoznałam kolegę mojego kolegi, zaczęliśmy spotykać się, ale koleś zaczął mnie oszukiwać i wszystko rozpadło się. A on nie mógł beze mnie żyć i we wrześniu zaczął zagadywać bym do niego wróciła i wróciłam. Spotykaliśmy się znów raz na tydzień, było między nami lepiej niż kiedyś. Ja rozpoczęłam studia magisterskie, a on nadal mordował się nad pisaniem pracy inżynierskiej. Kolejny rok był dobry. Doszło między nami do zbliżenia, mieliśmy plany, wyjazd wakacyjny. On napisał pracę dzięki mojej pomocy. Poszedł na staż od marca do września. Potem chciał odpocząć, bo się zmordował tym stażem. Nic tak nie robił siedział 8 godzin tam. Potem zaczęło się między nami psuć. Powody związane z pracą, bo ile to można odpoczywać. Największy kryzys nastąpił w grudniu kiedy jego matka nie pozwoliła mu do mnie przyjeżdżać. Bolała ją ręka i chciała by jej pomagał. A ja byłam chora 2 tyg grypko mnie poważnie złapało. Spotkaliśmy się dopiero na Sylwka. Ale mało brakowało a byśmy go spędzili osobno, bo nie chciał matki samej zostawić (ojciec zmarl mu 7 lat temu).Ale matka tak się nachlała, ze ją zostawił sam i do mnie przyjechał. Na początku stycznia wpadł na pomysł, że zostanie żołnierzem zawodowym. Zaczął ćwiczyć i dopiero w lutym szukać w jednostkach roboty. I tylko koło siebie znalazł, zaliczył ćwiczenia. Łatwił dokumenty i stwierdzili że nie ma przyjęć. Potem złożył podanie do jakiejś firmy u siebie i cisza. Wkońcu miał złożyć podanie do innej firmy ale dostał zawiadomienie z wojska że musi zrobić testy i badania. Więc wybrał sobie daty przed i po świętach wielkanocnych (dlatego że za duży koszt na dojazdy wyjdzie). Moim zdaniem on robote jak diabli odwleka. W święta zachorowałam i choruje do tej pory. Już ponad 2 tyg się nie widzimy a on każe bym do niego przyjechała, bo inaczej spotkamy się za 3 tyg. Nie rozumiem go jak chora moge do niego jechać ;/ Kazałam mu złożyć podania do roboty bo już wojsko załatwiła on, teraz nie mogę bo za tydzień lub 1,5 mam remont w domu. Malowanie pokoju i podłogi będą zakładane – ale nie wiem co on tam będzie robić, jak prace robotnik będzie wykonywać. Stwierdził, że jak remont skonczy się, złoży podanie do innej firmy 30km od niego bo wiecej płacą i będzie sobie dojeżdżać. Myślę że znów to się źle skonczy. Ja niedawno obroniłam pracę magisterską. Czekam na dyplom. Dowiadywałam się o robotę. Mam duże szanse ale dopiero w czerwcu (bo firma ma remont), tylko że w miejscowości 70 km ode mnie (od niego koło 50). Szukam obecnie mieszkanka na wynajęcie, bo chce tam przeprowadzić się. Kiedy powiedziałam mu o swych planach on nie przejął się. Powiedział, że jakoś będziemy sobie radzić, spotykać się w weekendy. Ale nie będzie do mnie przeprowadzać się. Woli do domu przyjeżdżać bo tak ma wygodnie, obiadek, swoje łóżeczko itp. Trudno nic na to nie poradze jeśli nie chce ze mną wyjechać. Do tego wnerwia mnie jego matka. Kiedyś było dobrze, teraz nie. To znaczy kiedy jestem u niego nom stop siedzi w jego pokoju. Nie mamy intymności, mówiłam mu wiele razy że mnie to przeszkadza że moja mama nie siedzi u mnie jak on jest. A On nie widzi problemu. Do tego teraz uzależniła się i nom stop jak przychodzi z rynku ze swej roboty gra na kompie. Nawet nie ma kiedy pogadać na skype bo gra, jak jestem u niego ciągle gra. Wyjść nie raz się nie da bo zimna pogoda albo pada. A ona nom stop w jego pokoju. Jedynakiem nie jest, ma brata. Ale ona m rodzinę. Sam z matką tylko jest. Coraz bardziej myślę nad rozstaniem, że tak nie da się. Nie dosyć ta jego matka to jeszcze nie chce pracować (wymiguje się) i na dokładkę wyprowadzić się ze swojego domu nie chce. Wiadomo ciężko jest opuścić rodziców ale kiedyś trzeba. Mój tato chciałby abym nadal mieszkała z nimi ale uszanował moja decyzję. Bo wie, że w większym mieście mam przyszłość niż z małym gdzie roboty nie ma. Nie ma już sił na to wszystko. Czasami myślę, że ten wyjazd dobrze mi zrobi. Poznam tam nowych ludzi bo w swoim mieście nie mam nikogo każdy wyjechał do innych miast. Może tam wszystko odmieni sie. Mam dość takiego życia. chciałabym ułożyć sobie zycie. A ten do mnie my nawet nie mammy kasy by mieskanie kupić, na kredyt nie stać. Może za 10-15 lat zamieszkamy razem, bo teraz to nierealne. ;///

czy to koniec związku